Marta i Ed. Sesja bez okazji, tak po prostu, a może jednak z okazji, no bo kurczę, miłość to najlepsza okazja, zawsze. Po cichu, w myślach mówiłam „sesja narzeczeńska Marty i Eda”, i nie wiem, czy te myśli były jednak nieco głośniejsze, niż mi się wydawało, dość powiedzieć, że kilka dni później zabrzęczał mój whatsapp, a tam roześmiane twarze naszych dzisiejszych bohaterów na bardzo egzotycznym tle, a na palcu Marty przepiękny pierścionek. Przypadek?
Sesja nad morzem o wschodzie słońca nie musi być kiczowata, może być naturalnie, swobodnie, pięknie. Pusta plaża przed sezonem to totalna magia, niesamowity spokój i cisza. Wschód słońca też nie był taki oczywisty, bo więcej było chmur niż słońca, ale i to się na koniec pojawiło. Polecam takie chłodne poranki, nie ma opcji, trzeba dużo się przytulać i być blisko, jak najbliżej.
Marta, Ed, dziękuję za ten czas i czekam na kolejne spotkania z Wami i z aparatem!